środa, 31 grudnia 2014

Powiew północy o północy, czyli Arktica na Sylwestra.

Witam po dłuższej przerwie! Kto dał się nabrać na żart z recenzją soku marchewkowego? Nikt się nie przyzna, ale w czasach medialnych przemian i spektakularnych nawróceń ludzie chętnie wierzą w takie zaskakujące metamorfozy. Jedyne co mogę wam powiedzieć o tym soku, to że nie pasuje on do wódki. Wiecie dlaczego? Bo żaden sok do niej nie pasuje! Ten staropolski trunek przegryza się tylko kiełbasą, kiszonym ogórkiem lub, ewentualnie, chlebem ze smalcem. To połączenie uświęcone setkami lat tradycji jak aliaż whisky i coli.
Zapytacie pewnie co działo się ze mną przez ostatnie pół roku? Surowy wyrok zezowatej pani z agencji pracy tymczasowej rzucił mnie do najdziwniejszego miejsca na ziemi. Do jedynego miasta w którym splajtował Polmos, do miasta z zabudową wybrakowaną niczym uzębienie Darka Kowalika i podziurawionego bruzdami wykopów jak bezkresne równiny pod Verdun. Łódź, bo o niej oczywiście mowa, będzie bohaterką kilku kolejnych wpisów na moim blogu.
Dzisiaj jednak muszę zająć się bieżącymi sprawami. Nowy rok już za kilka godzin, a to oznacza nic innego jak największe zakupy alkoholowe. Cała Polska, jak długa i szeroka, wylega do marketów by zaopatrzyć się na wyjątkowy wieczór, po którym wejdą w życie noworoczne postanowienia i już nic nie będzie takie samo.
Nie będę pisał o szampanach, bo nie znam się na oranżadach, ale będąc wczoraj w sklepie widziałem w alejce z trunkami wielu zagubionych i zdezorientowanych chłopców. Wisieli na telefonach i nerwowo lustrowali regały wprost uginające się od nadmiaru wódek. „24zł za 0,5 i 32zł za 0,7. Nie wiem którą wybrać. Sama zdecyduj” albo „Jest w promocji ale nie wiem czy będzie ci smakowała”– takie i podobne rozmowy towarzyszyły mi wczoraj podczas zakupów. Zapytacie się zapewne: „a co Ty kupiłeś Romanie”? Odpowiem, że nie jest najważniejsze co kupujesz, ale bardzo istotne jest jak to robisz. Po pierwsze mężczyzna nie może przez godzinę wpatrywać się w półki z gorzałą. Facet wie czego chce, więc wchodzi pewnym krokiem w alkoalejkę i jednym zdecydowanym i fachowym ruchem chwyta pomiędzy palce jednej dłoni dwie połówki wódki z najniższej półki. Następnie z nonszalancją pakuje je do koszyka (wózki są dobre dla matek z dziećmi) i powoli udaje się w kierunku stoiska mięsnego.
W tym roku mój wybór padł na wódkę Arktica, czyli na dobrze znanego wszystkim rezydenta dolnych partii regałów alkoholowych. Miałem już kiedyś okazję skosztować tej wódki i faktycznie jej picie można porównać do zderzenia Titanica z górą lodową. Po pierwszej połówce jeszcze unosisz się na powierzchni, ale wszyscy w koło już wiedzą, że idziesz na dno. Cytat z etykiety głosi: "Prawdziwe walory ujawnia silnie zmrożona, kiedy przejmujący arktyczny chłód trunku wyzwala gorący smak życia". Na swojej stronie internetowej producent, którym jest Polmos Wrocław, zapewnia, że „każdy jej łyk staje się wyjątkową smakową podróżą za koło podbiegunowe”. Nie wiem czy przy obecnej pogodzie zachęci to kogoś to kupienia Arktiki, ale cieszę się, że panowie z Wrocławia kultywują tradycje polskiej poezji wódczanej.
Ze smakiem arktycznego napitku jest jak z nowym rokiem. Po fajerwerkach na samym początku pozostaje tylko kwas i gorycz, a wszyscy, którzy oczekują rewelacji szybko zorientują się, że z wódką jest jak z życiem i nie ma co wybrzydzać tylko brać to co jest. Arktica jest godnym polecenia pomysłem na taniego i udanego Sylwestra. Krystalicznie czysta, lekka w smaku, z delikatną lodową nutą idealnie pasuje do chipsów i ciasteczek, którymi będą zasłane polskie stoły dzisiejszego wieczoru.
            Życzę Wam, moi kochani czytelnicy, by nadchodzący rok obfitował w liczne imprezy, zabawy i przygody, które w postaci wspomnień będą Wam towarzyszyły przez resztę życia. Dobrze być znowu z Wami.